Gdy opuściliśmy muzeum i odetchnęliśmy z ulgą po lekkim joggingu stwierdziliśmy, że nic nas już dzisiaj nie zaskoczy. Życie jednak lubi płatać figle, a raczej Strzelcy, przygotowali dla nas niezłą zaprawę.
Na początek podchody w lesie – daliśmy radę, a nawet sprawdziliśmy się w pracy w grupie, wzajemnym słuchaniu oraz zaufaniu.
Niezły test na integrację.
Wyczerpani wreszcie udaliśmy się do miejsca noclegowego, którym okazała się stara, opuszczona szkoła (bez prądu, wody i zdobyczy cywilizacji). Jednak nie przeraziło nas to w żaden sposób – wręcz przeciwnie, z zapartym tchem, w świetle latarek, odkrywaliśmy jej tajemnice. Na dziedzińcu czekało na nas ognisko, które (o dziwo) udało nam się utrzymać do białego rana.
Czy było warto jechać? Czy się zintegrowaliśmy? Czy dało nam to siłę na dalsze działania?
Zdecydowanie!









